W moich oczach jest delikatna i drobna, zawsze ciepło uśmiechnięta… Ale to tylko cechy zewnętrzne. W środku to silna i bardzo pracowita kobieta, w 100% profesjonalistka. Stworzyła i z sukcesami zarządza swoją manufakturą!
Poznajcie Karolinę – właścicielkę marki Jaskółka, pod którą powstają rozpachnione świece.

Jesteś twórcą zapachów i producentem świec sojowych. Na czym dokładnie polega Twoja praca?

Łatwiej byłoby odpowiedzieć na czym nie polega! Bycie przedsiębiorcą i producentem to bycie specjalistą od wszystkiego. Wiadomo, że nie da się znać na wszystkim, ale poniekąd musisz zaangażować się w umiejętności związane z każdym aspektem prowadzenia firmy i świeczkarni 🙂

W końcu jesteś działem produkcji, zaopatrzenia, sprzedaży, marketingu, księgowości.

Oczywiście sercem tej działalności jest rozlewanie świec. Setki czynności do tego prowadzą – od planowania produkcji, po aspekt technologii samego rozlewania. Tutaj wspieram się wiedzą biotechnologa.

Czy ktoś jeszcze stoi za Jaskółką oprócz Ciebie?

To pytanie łączy się zgrabnie z poprzednim. Jasne, że są inne osoby, choć dołączały do zespołu stopniowo. Wraz z rozwojem świeczkarni. Tak jak wspomniałam – nie da się robić wszystkiego, ale też nie od razu można sobie pozwolić na pomoc.

Jest Basia z Krzyżówki, które opiekuje się całą stroną graficzną Jaskółki, jest Jacek – mój narzeczony, który pomaga mi podczas targów, a po godzinach nadgania ze mną etykietowanie w sezonie. Jest Kasia, która nawiązuje kontakty B2B, są też moi rodzice, którzy tej jesieni zamiast odpoczywać na emeryturze dołączyli do pakowania paczek. Muszę wspomnieć o Justynie, która fotografuje Jaskółki i od której sama uczę się fotografii, bo IG wymaga regularnego pokazywania tego, co się u nas dzieje.

Czy możesz pokrótce opowiedzieć na czym polega proces tworzenia świecy sojowej?

Tworzenie świec to przede wszystkim topienie wosku, łączenie go z nutami zapachowymi, a następnie zalewanie słoików, przycinanie knotów, zakręcanie słoiczków, etykietowanie 😊 Wszystko w odpowiednio przygotowanym pod względem temperatury, czystości oraz wilgotności pomieszczeniu. I przy zachowaniu standardów produkcji związanych z samym rozlewaniem, które podzielone jest na kilka etapów i wymaga strzeżenia odpowiednich temperatur. W przeciwnym razie może dojść do różnych nieprzyjemnych zjawisk jak np. pocenie się świecy.

To są procesy wypracowane latami.

Czy uważasz, że jest coś co wyróżnia Twoje świeczki od innych?

Przede wszystkim fakt, że mamy swój styl w recepturach zapachowych, które są dość złożone.

Często produkty eko są nieatrakcyjne lub podobne do siebie wizualnie, ale my staramy się, by Jaskółki cieszyły nos, ale i oczy 😊

Dlaczego akurat świece sojowe? Co wpłynęło na to, że zajęłaś się tego typu działalnością? Czy wiąże się z tym jakaś historia?

Tak! Z wykształcenia jestem prawnikiem i mediatorem. Kochałam pracę w kancelariach prawa rodzinnego, ale emocjonalnie mnie to wykańczało, a nie chcę całe życie aż tak się stresować.

Z drugiej strony lubię pomagać ludziom, więc wybrałam coś, co pozwoliło mi żyć w mniejszym napięciu na co dzień (choć prowadzenie własnego biznesu nie jest łatwe) i też nieść ludziom ukojenie.

Pomysł na świece pojawił się, gdy jedna z koleżanek z mojej ówczesnej branży pochwaliła się świeczką od klientki o zapachu „Papiery Rozwodowe”. Trochę mnie to rozbawiło, ale też natchnęło. Zaczęło się od rozlewania w kuchni, potem pojawiła się Basia i koncept Jaskółki, następnie biotechnolog, plan biznesowy i poszło!

Od kiedy rozlewasz świece i od kiedy istnieje Jaskółka?

Od 5 lat rozlewam, a w ramach Jaskółki od roku.

Kim są Twoi klienci? Jacy to ludzie?

Świadomi – to na pewno. Tacy, którzy wiedzą, jakim złem są świece parafinowe.

Co lub kto inspiruje Cię do pracy?

Inne polskie marki, które osiągają sukcesy i na czele których stoją ludzie, którzy mówią jak jest i widać, że są sobą.

Co daje Ci Twoja praca?

Poczucie spełnienia. Szczególnie, gdy odbieram pozytywne opinie od Klientek/-ów.

Ulgę, że nie muszę pracować na etacie, jeśli mam być szczera 😊 Od małego napatrzyłam się na swoich rodziców, którzy od zawsze pracowali na własny rachunek i nie wyobrażam sobie innego modelu funkcjonowania zawodowo. Ale to kwestia bardzo indywidualna i znam ludzi, bliskie osoby, które na myśl o własnym biznesie mówią głośno NIGDY! 😀

I uczy mnie pokory. Nigdy nie daję ponieść się szalonym emocjom radości, gdy idzie super, bo znam realia biznesu i wiem, że są różne czasy. Trzeba pracować jednostajnie ciężko, nie odpuszczać w lepszych momentach, opiekować się każdym Klientem tak samo czule – od malutkiej kwiaciarni po wielkie korporacje.

Pracujesz, ale zapewne jak każdy z nas masz swoje życie prywatne i inne zajęcia. Jak godzisz wszystkie te role?

Nie godzę 😀 Obecnie cierpi moje życie prywatne – przede wszystkim wakacje. Jeśli wyjeżdżamy na weekend, to biorę ze sobą laptopa i do godziny 13 pracuję, potem dopiero dołączam do Jacka.

To nie jest dobre i jestem świadoma, że musi się zmienić, bo to prosta droga do wypalenia. A kiedy prowadzisz swój biznes to oprócz codziennych czynności musisz mieć przestrzeń na świeże pomysły i rozwój. Do tego potrzebny jest odpoczynek. Taki prawdziwy. Liczę, że za chwilę przyjdzie moment, kiedy będę mogła sobie na taki pozwolić.

Co oprócz pracy nad świecami i Jaskółką sprawia Ci dużą przyjemność? Co robisz w wolnym czasie?

Zdjęcia. Uwielbiam fotografować. Wciąż się uczę, ale kocham chodzić na spacery z aparatem i potem przerabiać fotki w LR.

Czy masz jakieś złote rady dla tych którzy jeszcze wciąż marzą o zmianach w swoim życiu, ale nie potrafią się odważyć?

Ostatnio Anthony Hopkins powiedział, że jeśli cokolwiek chcemy zrobić musimy w to wierzyć, wierzyć i jeszcze raz wierzyć, a jeśli nie wierzymy, że się uda, to grajmy w grę, że wierzymy. Zachowujmy się, jakbyśmy wierzyli. Siła realizacji pomysłów tkwi w głowie. Zgadzam się z tym, choć wiem, jakie to trudne stworzyć coś nowego. Oprócz wiary potrzebna jest konsekwencja, choćby w małych kroczkach. Mnie też pomogło wyzbycie się poczucia, że wszystko od razu musi być idealnie. Nie musi. Czas szybko mija i ja już nawet nie pamiętam, że na początku moje paczki nie były tak ładnie owinięte papierem ja teraz 😉