Mama Asia i córka Daria mieszkają u podnóża góry Ślęży. Inspiracje do swoich żywicznych prac czerpią z otaczającej ich przyrody. Tworzą zakładki do książek, podkładki, obrazy roślinne, komplety biżuterii, breloki oraz magnesy na lodówki.
Na czym polega Wasza praca? Co to za technika rękodzielnicza?
Pracujemy z żywicą epoksydową. Dzięki jej niesamowitym właściwościom możemy zatapiać w niej przeróżne materiały, począwszy od zasuszonych roślin, poprzez zdjęcia, monety, ziarna kawy czy mleczaki i pukle włosów. Żywica epoksydowa wygląda wspaniale zarówno przezroczysta, jak i barwiona. Nasza praca polega na ułożeniu odpowiedniej kompozycji i dobraniu pasujących barwników, a następnie zalaniu projektu.
Kiedy wszystko się zaczęło? W jakich okolicznościach? I dlaczego akurat żywica epoksydowa?
Do pracy rękodzielniczej skłoniły nas okoliczności przyrody, w jakich mamy szczęście mieszkać. Jej barwy, rozmaitość i zmienność. Chciałyśmy zatrzymać każdy z etapów budzącej i rozwijającej się pod Ślężą natury. Sam proces pracy z żywicą zaczął się półtora roku temu, natomiast nosiłyśmy się z tym zamiarem już dużo wcześniej. Chwilę zajęło nam przygotowanie teoretyczne, wybranie odpowiednich materiałów i ich przetestowanie. Żywica epoksydowa okazała się być najlepszym materiałem dla naszych potrzeb.
Działacie rodzinnie i to wyjątkowa relacja – matki z córką. Jak wygląda praca w taki składzie?
Przy realizacji projektów zaciera się relacja matka-córka, a zaczyna twórca-twórca. Doskonale znamy swoje mocniejsze i słabsze strony, dzięki czemu świetnie się dopełniamy.
Czy dzielicie obowiązki? Jakie są wady i zalety pracy w takim teamie?
Oczywiście, podział obowiązków zrodził się naturalnie, już na samym początku. Daria (córka) zajmuje się social mediami, bo zna się na tym lepiej. Asia (mama) woli cyferki i to ona pilnuje kwestii finansowych. Natomiast sam proces twórczy, to wspólne burze mózgów i realizacja. Największą zaletą jest możliwość wspólnego spędzania czasu, co przy dzisiejszym trybie życia jest rzadkością. O wadach wolimy nie mówić, ale nie jest źle. 😀
Co Was inspiruje? Z czego czerpiecie energię?
ŚLĘŻA! To legendarna, magiczna góra czarownic z niesamowitą energią. Inspiruje nas w niej praktycznie wszystko, a najbardziej rośliny rosnące u jej stóp.
Czy na kimś się wzorujecie?
Większość projektów to nasze indywidualne pomysły. Natomiast ogromną radość czujemy, kiedy Klient dzieli się z nami swoim pomysłem i zleca nam jego realizację.
Fajnie się rozwijacie. Przeglądając Wasze media społecznościowe z tygodnia na tydzień wszystko ewoluuje. I praca i zdjęcia. Zakładam, że jako ambitne kobiety macie kolejne cele. Zdradzicie mi jakie?
Dziękujemy, to bardzo miłe. Takie słowa motywują nas do rozwoju i działania. Naszym głównym celem jest pogłębianie relacji z Klientami i niepopadanie w rutynę.
Czy oprócz prowadzenia manufaktury trudnicie się czymś jeszcze? Myślę tu o „regularnych” pracach. Z rękodzielnikami bywa różnie- jedni rzucają wszystko, inni ciągną „dwa etaty”. Jak to jest w Waszym przypadku?
Na szczęście obie mamy wolne zawody, dzięki czemu jesteśmy w stanie realizować się na kilku płaszczyznach jednocześnie. Choć rzeczywiście, z miesiąca na miesiąc to żywiczne prace stają się centrum naszego życia i wymagają coraz więcej czasu.
Nie jest tajemnicą, że praca rękodzielnika to nie 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, a zajęcie, które rządzi się swoimi prawami – ilością zamówień, różnymi świętami i okolicznościami. Czy Wy w ogóle macie czas na życie prywatne?
Dzięki temu, że jest nas dwie, wymieniamy się wolnym czasem i obowiązkami „pozażywicznymi”.
Daria: Nie pamiętam już, kiedy musiałam sama ugotować obiad.
Asia: Ja w zasadzie też nie, mąż świetnie radzi sobie w kuchni i wziął tę przyjemność na siebie.
Ale posiłki jadamy wspólnie!
Czy macie jeszcze jakieś pasje/zamiłowania?
Jasne! Daria trenuje akrobatykę powietrzną, a jej pasją, zgodnie z wykształceniem jest kinematografia polska i zagraniczna. Asia jest pasjonatką dobrej książki oraz rozwiązywania krzyżówek i sudoku.
Czy jest jakaś recepta na sukces i czy posiadacie złote rady dla tych, którzy bardzo chcą robić to co lubią, ale z różnych względów nie decydują się na przewrót w swoim życiu i tkwią w na pozór bezpiecznym, ale często smutnym punkcie?
Nie ma nic gorszego, niż tkwienie w strefie komfortu, która nie jest wcale komfortowa. Trzeba czasem zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Oczywiście nowy sposób na życie wymaga ogromu pracy i zdobywania nowej wiedzy, ale w naszym przypadku było warto!