Pierwsza przygoda Ani z makramą zaczęła się kiedy zapragnęła mieć choinkę w stylu boho. Jej syn do tej pory wspomina, że na jego choince nie było bombek, a on tak bardzo chciał je mieć.
Opowiada mi teraz, jak oglądając tutorial o wyplataniu makramy pomyślała:
– Jakie to proste – dlaczego miałabym nie spróbować? Ale po pierwszych węzłach rzuciłam to w cholerę i stwierdziłam, że jednak moja choinka ozdobiona będzie kupionymi mini makramami.
Jednak Anka jest zawzięta i po kilku dniach próbuje ponownie, a później jak to mówi:
– Po prostu popłynęłam.
Tak się rozkręciła, że wiosną pierwsze prace odważyła się pokazać światu.
– I tak zaczęłam swój makramowy biznes – wspomina.
– A dlaczego to się w ogóle zaczęło? Oprócz chęci posiadania choinki boho oczywiście 🙂
– To chyba rutyna dnia codziennego wpłynęła na moją decyzję. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy to wianki dekoracyjne na drzwi. Szybko jednak z tego pomysłu zrezygnowałam.
– Dlaczego? – dopytuję.
Ania uśmiecha się.
– Przeraził mnie ogrom brudu, jaki robi się przy tworzeniu tych cudów.
– Na czym polega technika makramy?
– To wbrew pozorom technika bardzo prosta. Do pracy potrzebuję sznurek, kijek i oczywiście dwie sprawne ręce.
Wierzę w to co mówi, ale dostrzegam, że ma dobry gust i coś więcej niż dwie sprawne ręce – może to po prostu talent? Kontynuujemy rozmowę.
– Jeśli dojdziesz do wprawy to naprawdę może Ci to sprawić wiele radości. Technika ta skupia się głównie na zaplataniu dwóch podstawowych węzłów – mówi Ania.
Podkreśla też bardzo, że jej makramy powstają z najlepszej jakości sznurka bawełnianego, nie stosuje półproduktów czy tanich zamienników.
– Stawiam na jakość, bo tylko to się broni! – dodaje.
– Wiemy jak wygląda typowa makrama, co jeszcze techniką makramy można stworzyć?
– Makrama i sznurek to pierwsze skojarzenie, pewnie nie tylko moje, ale większości odbiorców. Ale ten niepozorny sznurek daje ogrom możliwości, może zamienić się w torebkę, abażur, łapacz snów, breloczek, zabawkę i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Makrama jest procesem twórczym – dodaje Ania i kontynuuje – Wcześniej wspomniane dwa węzły to nieograniczone możliwości wzorów. Wzory to faktury, bardziej czy mniej wyraziste. I do tego jeszcze kolor, który uwielbiam.
Ania to perfekcjonistka, czasem jej praca polega na wyplataniu i rozplataniu, bo zawsze dąży do ideału. Może coś poprawiać sto razy, bo efekt końcowy musi ją zadowalać.
Oprócz tego, że wyplata makramy pracuje, jest żoną i matką. Jestem ciekawa jak godzi te wszystkie role ze swoją pasją.
– Kiedy wyplatasz przy takim ogromie obowiązków?
– Moją nadrzędną wartością w życiu jest rodzina. Czas spędzony z nią daje mi kopa i ogrom motywacji do działania. Ale też wiele zmartwień i zmęczenie. Wiem, że bez bliskich nie byłabym tu gdzie jestem teraz. I choć moje życie nie jest idealne to staram się nie pokazywać tych złych chwil, a mogłabym napisać wiele. To co mnie frustruje, moje problemy chowam dla siebie, to jest moja prywatna przestrzeń, do której wpuszczam tylko bliskich. To im wieszam problemy na głowie i z nimi je przeżywam. Te piękne zdjęcia i ładne opisy są, bo lubię dzielić się ze światem pozytywnymi rzeczami. A życie nie zawsze jest takie kolorowe jak wygląda w internecie.
Wyplatam wieczorami, kiedy w domu jest cisza. I właśnie z tą ciszą lubię przebywać, delektować się nią. Jestem ja, moje myśli i sznurek. To mnie ogromnie relaksuje, wycisza, daje odprężenie. To taka moja mała „medytacja”.
– A jaką osobą prywatnie jest Ania?
– Uwielbiam robić zdjęcia! – mówi. – Bliscy żartują ze mnie, że kiedyś zostanę Iphone’owym fotografem. W mojej galerii jest wiele pięknych ujęć, ale tak prywatnych, że pewnie nigdy nie ujrzą światła dziennego.
– Co jeszcze?
– Kocham mówić, dużo mówić, niekoniecznie pisać. Nie lubię za to nowości i tłumów.
Odbieram ją jako „dziewczynę z sąsiedztwa” – uśmiechniętą, pogodną, pełną energii. Ma w sobie wiele empatii.
Poza tym działa pod presją czasu, to jej znak rozpoznawczy. Czasami robi to po omacku, chaotycznie. Zawsze wierzy swojej intuicji, która rzadko ją zawodzi.
– W życiu staram się dostrzegać pozytywy i to z tych pozytywnych momentów czerpać motywację by działać i tworzyć. Poza tym jestem uparta i jeśli wiem, że mam rację będę bronić swego aż do skończenia argumentów.
Po raz kolejny uśmiecha się ciepło i podsumowuje:
– Życie najchętniej przeszłabym boso…